Relacje:
Relacja naszej wyprawy do Rumunii w 2012 roku, podzielona na dwie części:
Część 1: https://travelauts.wordpress.com/2014/12/29/rumunia-2012-1/
Część 2: https://travelauts.wordpress.com/2014/12/30/rumunia-2012-2/
Relacja z wyprawy do Rumunii w 2014 roku:
https://travelauts.wordpress.com/2015/07/09/ro-bg-gr1/
Podstawowe informacje
Wrażenia ogólne
Rumunia to kraj duży i bardzo niejednorodny – kulturowo, krajobrazowo, narodowościowo et cetera. Pogranicze ukraińsko-rumuńskie trąci Ukrainą, pogranicze węgiersko-rumuńskie – Węgrami. Transylwania wygląda zupełnie inaczej niż Wołoszczyzna (nie dziwne, od zawsze oddzielał je przecież łuk Karpat), a niektóre cygańskie wsie bywają w ogóle nie z tego świata (za to, niestety, trochę z Trzeciego). Wreszcie, jest tu mnóstwo górskich i leśnych zakątków praktycznie pozbawionych mieszkańców, czasem bardziej odludnych niż polskie Bieszczady.
Polak poczuje się w Rumunii w miarę swobodnie. Mieszanka wschodniej mentalności, wykluczającej posłuszeństwo i praworządność, z mentalnością zachodnią, skłonną do porządku i przewidywalnych zachowań, jest tu wprawdzie utworzona z nieco innych składników i w innych proporcjach, niż w Polsce. Rumuni sprawiają wrażenie większych lekkoduchów niż Polacy i mają skłonności do hucznych zabaw, ale nie należy się też spodziewać salw z karabinów maszynowych w trakcie mijania domów weselnych ;)
W Rumunii popularnym sposobem spędzania wolnego czasu wydaje się być biwakowanie na dziko (nie jest to nielegalne, a jeśli jest – to nikt za to nie karze), połączone z pieczeniem mięsa na grillu i odtwarzaniem głośnej muzyki. Kiedy piszę „popularnym” to mówię poważnie – w okolicach Karpat czasami łatwiej poczuć zapach skwierczącego tłuszczu, niż igliwia i mokrej leśnej ściółki…
Język
Nie zgłębialiśmy zasad gramatyki rumuńskiej, ale słownictwo i wymowę opanować łatwo. Rumuński jest językiem romańskim z mnóstwem słowiańskich naleciałości (mimo odgórnego zapożyczania słów z innych języków romańskich i rugowania słów pochodzenia słowiańskiego), a zapis słów jest dużo prostszy, niż w języku francuskim. Brzmieniowo rumuńskiemu jest chyba najbliżej do włoskiego, ale w takich sprawach lepiej zwrócić się do językoznawców ;) .
Tak czy inaczej, mając słownik dość łatwo rozwiązać problem rozszyfrowywania etykiet na produktach, napisów na tabliczkach i znakach drogowych oraz wpisów w menu restauracji – to nie węgierski!
Drogi
Tragiczna jakość rumuńskich dróg to kłamstwo. Połowiczne. Półprawda! W Rumunii jest bardzo dużo dróg dobrej jakości, w tym także autostrad. Prawdą jest, że w ogromnej części są to drogi jednojezdniowe, po jednym pasie ruchu w każdą stronę, a więc niebezpieczne. Próżno spodziewać się tu wielu dróg dwujezdniowych i ekspresowych, aczkolwiek trafiają się autostrady.
Problem polega na tym, że NIGDY nie można być pewnym jakości dróg lokalnych. Czasami jest to parujący jeszcze asfalt, a czasami usiany kraterami obraz nędzy i rozpaczy. Dla przykładu słynna rumuńska Transalpina, najwyżej położona droga asfaltowa, wspinająca się na wysokość ponad 2000 m, w całości wyłożona jest nowym, gładkim jak stół asfaltem. Ale już odcinek łączący Transalpinę z miastem Petroșani składa się z asfaltu w jakichś 50% – reszta to pokruszone jego resztki, kamienie i błoto.
Poruszając się po głównych drogach Rumunii można więc spodziewać się dobrej lub bardzo dobrej jakości nawierzchni. Zjeżdżając z nich trzeba się mieć na baczności, szczególnie w odludnych rejonach.
Niektórzy rumuńscy kierowcy mają podobną przypadłość jak niektórzy polscy kierowcy – niezbyt cenią swoje i cudze życie. Kierowcy rumuńscy cenią je może nawet w nieco mniejszym stopniu, dlatego można spodziewać się zachowań, które w Polsce są coraz częściej piętnowane i zamierają. Ubocznym efektem jest to, że mimo policyjnych kontroli można czasem trochę „nadrobić” – nikt nie obrazi się z powodu niezbyt gorliwego traktowania przepisów drogowych ;) .
Należy też pamiętać o obowiązkowej winiecie (do kupienia na stacjach benzynowych lub w oznakowanych punktach sprzedaży winiet). Winiety nie trzeba nigdzie naklejać, nasz numer rejestracyjny ląduje bowiem w systemie informatycznym, chociaż oczywiście warto zachować papiery dowód opłacenia winiety. Motocykle jeżdżą natomiast za darmo.
Górskie szlaki
Rumuńskie oznakowanie szlaków jest specyficzne – stosowane jest oznakowanie za pomocą kolorów (tak jak w Polsce), oraz dodatkowo za pomocą kształtów (kreska, koło, krzyż), co powoduje, że czerwony szlak i czerwony szlak nie zawsze muszą być tym samym szlakiem…
Na szlakach zazwyczaj brakuje ubezpieczeń – bo nie są potrzebne. Rumuńskim Karpatom daleko do wspinaczkowego charakteru Tatr i trasy mają zazwyczaj charakter „dreptaniny”, co ma się nijak do osiąganych wysokości, które bardzo często przekraczają 2500 m n.p.m.
W górskich terenach, szczególnie tych bardziej odludnych, można spotkać się z agresywnymi psami pasterskimi. Warto mieć ze sobą petardy; my wprawdzie nigdy nie musieliśmy z nich korzystać, ale po internetach krążą relacje o konieczności obrony przed stadami taki psów i lepiej chyba nie sprawdzać ich prawdziwości. Z pewnością nie warto też pochopnie do psów strzelać, bo 99% z nich prawdopodobnie nie zaatakuje niesprowokowana, a pasterz nie będzie szczęśliwy, gdy rozbiegnie mu się stado owiec.
Pieniądze i koszty
Walutą Rumunii jest lej, podzielny na bany. Kurs wymiany na złotówki oscyluje w okolicach proporcji 1:1, tak więc rachunki są proste i przyjemne – tym bardziej, że ceny nie są wygórowane. Jeśli ktoś ma ochotę, to za wiele noclegów może nie zapłacić wcale, obozując na dziko, aczkolwiek znalezienie niedrogiego lokum bądź kempingu nie jest bardzo trudnym zadaniem.
Wybierając wariant podróży samochodem, z noclegami na dziko / na kempingach oraz jedzenia z przywiezionych słoików / niedrogich restauracji, największym kosztem całej podróży będzie paliwo.
Co warto kupić? Czego warto spróbować?
– Rumunia to w dużym stopniu kraj pasterski, więc warto korzystać z możliwości kupienia tanich serów,
– świeże arbuzy i melony – jest ich mnóstwo i czasami są absurdalnie tanie, ale szczególnie melony bardzo często tylko ładnie wyglądają,
– rumuńskie słodycze – pączki (szczególnie serowe papanasi), lody, placki – wszystko warte grzechu,
– mamaliguta, Mamałyga, kaszka kukurydziana – nie jest wykwintnym daniem, ale z całą pewnością można ją uznać za rumuński symbol, tak więc nie godzi się jej nie zjeść,
– wina – Rumuni produkują dużo win, a wiele z nich jest naprawdę niezłych, a zarazem bardzo przystępnych cenowo; nam między innymi przypadły do gustu wina marki Vita Romaneasca, warto spróbować też win z tutejszych szczepów winogron, jak np. Fetească neagră
Dzięki olbrzymim limitom przewozu towarów w obrębie UE, z Rumunii można wywieźć naprawdę dużo dobrych rzeczy…